„Aby stać się wolnym, musimy zrezygnować z dotychczasowego poczucia bezpieczeństwa, które jest dla nas tak ważne, że poświęcamy dla niego wolność. Z naszym upartym pragnieniem bezpieczeństwa staliśmy się strażnikami więziennymi i przez całe życie pętamy samych siebie. W ten właśnie sposób dążymy do osiągnięcia poczucia bezpieczeństwa, którego prawdopodobnie nigdy nie osiągniemy. Ceną jest wolność i możliwość lepszych zarobków. A w dodatku kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy, za pieniądze, których nie mamy – po to, aby zrobić wrażenie na ludziach, których nie lubimy.
Ludzie nie są w stanie uchwycić swoich szans – bo mają ręce i serca pełne starych rzeczy, starych przyzwyczajeń, starych sposobów postępowania, równie starych punktów widzenia i niemniej starych wartości, zranień (chyba nie tylko starych) i wyobrażeń. Trzymamy się tego wszystkiego z takim uporem, bo nie wytrzymujemy porównania z przeszłością i z dawnymi wyobrażeniami na temat przyszłości. Trzymamy się tego i upieramy przy postanowieniach i zamiarach, których nie dotrzymujemy, przy uprzedzeniach, których nie potrafimy potwierdzić. Kochamy przyzwyczajenia i uparcie je utrwalamy, choć nie wytrzymują próby czasu. Uwielbiamy to, co zwyczajne, codzienne, bo pewne, choć wiemy, że w ten sposób wróbel tkwi od dawna w naszej dłoni, a gołąb – cały czas jest na dachu.”
Fragment książki >> „Dzieci szczęścia„