Opowiadanie o dziwnym spotkaniu

images

Opowiadanie o dziwnym spotkaniu

Niezależnie od tego, czy ktoś wierzy w niewiarygodne historie, czy nie, niejednemu z nas zdarza się popuszczać wodze fantazji i wyobrażać sobie najróżniejsze rzeczy. Kiedy jesteśmy jeszcze dziećmi, z niewielkim trudem przychodzi nam zabawa z wyimaginowanymi przyjaciółmi, wróżkami, krasnoludkami i innymi dziwnymi stworami, których istnienie wydaje się nam być bardziej prawdopodobne niż coś, czego możemy rzeczywiście dotknąć czy poznać. Niejednemu zdarza się na pewno wpatrywanie w rozgwieżdżone nocą niebo i zastanawianie się nad zasadniczym poniekąd pytaniem o istnienie innych cywilizacji we Wszechświecie. I chociaż wiara w UFO, i publiczne obnoszenie się z nią napotyka raczej porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechy, to w ramach kompletnej ignorancji pozostawiam fakt, że niektórzy przekonani o wyjątkowości ludzkiej egzystencji na naszej planecie, sądzą, że ten cały potężny i nieogarnięty Wszechświat pozostaje całkiem pusty i niezasiedlony przez inne stworzenia.

Był pochmurny i szary poranek, jakich wiele wczesną jesienią. Niebo było upstrzone chmurami o niewyraźnych kształtach, które rozlewały się w całej tej szarości i trudno było dostrzec nawet ich dokładne kontury. Wstałam z łóżka i podeszłam do balkonu, patrząc przez oszklone drzwi. Po chwili je otworzyłam, żeby lepiej przyjrzeć się niebu. Nie lubię patrzeć przez szyby, bo zawsze wydawało mi się, że mogą zatrzymać obraz i mogę przez to nie dostrzec jakiegoś istotnego szczegółu. Na pewno znaleźliby się tacy, którzy stwierdziliby, że nie ma nic nadzwyczajnego w gapieniu się w niebo, bo i co tam nowego można zobaczyć. A to jakieś chmury leniwie przepłyną po horyzoncie, a to jakiś samolot zamigocze gdzieś wysoko. Oczywiście, są jeszcze ptaki, które pojedynczo lub gromadnie przebywają ten powietrzny bezkres. Na słońce nie będziemy przecież patrzeć, bo nie jest to zbytnio możliwe. Pomimo tego zawsze odczuwałam nieodpartą chęć patrzenia w niebo. Kiedy byłam mała, kładłam się na trawie, żeby obserwować przepływające chmury. W moich oczach nabierały zawsze niesamowitych kształtów różnych potworów, zwierząt, a nawet ludzi.

Tak samo było tego poranka. Chciałam poobserwować niebo i popatrzeć na szare, brzydkie chmury poprzecinane gdzieniegdzie strugami deszczu. Kiedy tak stałam, nagle moim oczom ukazało się nieprawdopodobne zjawisko. Przecierałam je ze zdumienia, gdy w trzech różnych punktach zauważyłam dziwne białe obiekty. Z naszego balkonu rozpościera się całkiem ładny widok, który jest ograniczony jedynie z prawej strony przez betonowy słup wyrosłego naprzeciw wieżowca. Tymczasem właśnie nad tym wieżowcem znajdował się jeden z tych obiektów. Drugi usytuowany był o wiele wyżej, centralnie prostopadle do całego balkonu i mojej osoby, która na nim stała. Natomiast trzeci obiekt znajdował się po mojej lewej stronie. Nie mogłam uwierzyć w co to widzę i zastanawiałam się intensywnie, co to jest. Z daleka wyglądało jak odwrócony biały półksiężyc. Pomyślałam, że to nie może być mała chmura, bo żadna tak nie wygląda. Co dziwne, do głowy nie przyszedł mi pomysł, że to mógłby być samolot. Widocznie mój mózg nie brał nawet takiej możliwości pod uwagę. Rzeczywiście odwrócony półksiężyc z trudem przypomina kształtem jakikolwiek znany samolot. Zawołałam go, żeby wyszedł na balkon i zapytałam go, co jego zdaniem, wisi na niebie. Nim zdążyłam usłyszeć odpowiedź, zauważyliśmy oboje, że dwa półksiężyce zaczęły wykonywać dziwne ewolucje w powietrzu. Leciały, to do góry, to znowu w dół. Poruszały się bardzo szybko i w tej chwili trudno mi było myśleć, że to mogłyby być jakiekolwiek ziemskie wynalazki. Nasze wspólne zdumienie osiągało już wszelkie możliwe granice, kiedy spostrzegliśmy, że dwa z obiektów rozmyły się nagle w przestworzach i nie było ich już widać. Ostatni z nich zniknął również z miejsca, w którym na początku go zauważyłam. Jakie było jednak nasze zdziwienie, kiedy wcale nie odleciał gdzieś daleko śladem swoich towarzyszy, tylko zaczął zbliżać się do nas. Pędził z całym impetem w naszą stronę. Szybkość z jaką się poruszał była tak wielka, że nasze oczy nie nadążały za torem jego przemieszczania. Nagle, ni stąd, ni zowąd, za naszym balkonem ukazał się ów obiekt w całej okazałości. Zawisł po prostu na wysokości balkonu. Szczerze mówiąc, w tej chwili nie byłam już nawet zdumiona, tylko zdezorientowana. Nie wiedziałam co się dzieje. Czy to może kręcą właśnie jakiś film z kategorii SF i ja nieświadomie znalazłam się w centrum akcji? Ale nie przypominam sobie, żebym zgadzała się na jakąś rolę w takiej produkcji. A może to ukryta kamera i właśnie ogląda mnie tabun ludzi, zaśmiewając się w głos na widok mojej miny. Upłynęło kilka milczących chwil i nic nie wskazywało na to, że potwierdziłyby się moje przypuszczenia. Co śmieszniejsze, nagle w głowie zabłysnęła mi myśl, że na pewno widzą to przechodnie na chodniku czy sąsiedzi z mieszkań obok. I wtedy po raz pierwszy zaświtało mi słowo UFO. Wszyscy zobaczą, że za naszym balkonem wylądowało UFO. Zostaniemy posądzeni o kontakty z wywiadem, różnymi agencjami, może zabiorą nas do jakiegoś tajnego centrum i będą na nas eksperymentować, wypytując o szczegóły tego niezwykłego kontaktu. Patrząc jednak na przemian to na pojazd z a naszym balkonem, to na przechodniów, zauważyłam, że nikt oprócz nas ich nie widzi. Jesteśmy jedynymi świadkami tego wydarzenia. Nawet nikt nam nie uwierzy, gdybyśmy mieli o tym opowiedzieć. Może jednak będzie lepiej zachować to dla siebie, żeby utrzymać w oczach innych opinię psychicznie zdrowego człowieka.

Moje myślowe rozważania skończyły się jednak, kiedy z jeszcze większym zdziwieniem dostrzegłam, że wewnątrz pojazdu znajdują się trzy istoty. Nie używam słowa „ludzie”, bo jakby nie patrzeć, nie byli to ludzie. Sam pojazd, który z daleka wydawał mi się księżycem okazał się jednak okrągłym dyskiem , na którym umieszczone było coś w rodzaju przezroczystego kokpitu. I właśnie zza szyby tego kokpitu patrzyły na nas trzy dziwaczne istoty. Przestraszyłam się, że zaraz wyrządzą nam krzywdę. Jak się jednak okazało, dziwny wygląd wcale nie świadczy o złych zamiarach. Istoty przypominały jaszczurki. Ich skóra była ciemnozielona i wyglądała na chropowatą, powiedziałabym wręcz gadzią. Myślę, że takie skojarzenie najlepiej oddaje charakter wyglądu tych istot. Siedziały w fotelach swojego pojazdu, więc dostrzegałam jedynie ich głowy i ręce. Czaszki istot nie przypominały zupełnie wyglądem ludzkiej budowy. Poza tym, że były o wiele większe, pozostawały w absolutnej dysproporcji do reszty ciała. Ich głowy wydłużały się bowiem do tyłu, tworząc jakby czubek na szczycie głowy. Można to porównać do wyglądu jajka. Zazwyczaj szersza podstawa jajka osadzona była na szyi i pochylona do tyłu pod kątem. Właśnie tak to wyglądało, jakby na szyi tych stworzeń spoczywała głowa w kształcie pochylonego jajka. Natomiast ręce wydawały się być normalnych, ludzkich rozmiarów, poza szczegółem w postaci gadziego wyglądu. W czasie kiedy przypatrywałam się istotom za naszym balkonem, nagle zauważyłam, że zaczynają się ze sobą naradzać. Nie słyszałam słów, ale widziałam, jak wykonują ruchy rękoma, które świadczyły o dyskusji między nimi. Można powiedzieć, że gestykulowały, pomimo tego, że nie poruszały swoimi ustami. Domyślam się, że porozumiewały się ze sobą telepatycznie lub w jakiś inny zaawansowany sposób.

W tym momencie jedna z istot znalazła się w naszym salonie, siedząc naprzeciwko nas przy stoliku kawowym. My usiedliśmy na kanapie a ona rozsiadła się na podłodze po drugiej stronie stolika. Nie muszę chyba dodawać, że moje zdumienie już dawno minęło i przybrało teraz postać wyczekiwania na dalszy rozwój wypadków. Przekroczyłam chyba wszelkie możliwe granice zdziwienia, nieprawdopodobieństwa i niezwykłości tej sytuacji. Kiedy zaczynają się dziać takie rzeczy jak ta, na nic zda się jakiekolwiek zdumienie. Trzeba raczej stanąć twardo na ziemi i oczekiwać pytań, odpowiedzi czy sensownego rozwiązania całej sytuacji.

Pozostałe dwie istoty zniknęły z naszego balkonu, odlatując wzorem wcześniejszych obiektów. Fakt był taki, że siedzieliśmy przy stole, a naprzeciw spoglądała na nas jaszczurcza istota, która wydała się w ogóle niezaskoczona tym, co się działo. Widocznie takie wizyty maja na porządku dziennym albo pozostają niewzruszone, bo ich zdaniem nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Nie wątpiłam oczywiście, że ta istota mogłaby porazić nas czymś naprawdę niewiarygodnym. Mogliśmy przecież zostać porwani i wylądować na odległej planecie albo statku kosmicznym. Nic takiego jednak nie miało miejsca, toteż sądzę, że niecodzienna istota obeszła się z nami stosunkowo łagodnie.

Patrzyłam jej prosto w oczy. Nic nie mówiła, spoglądając na mnie z pewną dozą zaciekawienia. Nagle otrzymałam wyraźną informację. W mojej głowie pojawiły się jej słowa, czy myśli. Nie wiem, co to było dokładnie, gdyż nie miało formy słów mówionych, ale nie były też to myśli tej istoty. Dostałam jasny przekaz, że będziemy porozumiewać się właśnie na takim poziomie. Nie usłyszę niczego, co mogłabym odebrać za pomocą zmysłu słuchu. Usłyszę, czy dowiem się czegoś, co będę mogła odbierać tylko i wyłącznie w mojej głowie. W ten sposób dostałam informację, że istota nie będzie porozumiewać się z nim, tylko ze mną. Dowiedziałam się, że za chwilę otrzymam zasadniczy przekaz. W tej chwili zostałam porażona wiązką energii zawierającej informacje. Chyba to jest najbardziej właściwe określenie na opis tego doświadczenia. Odczułam to również na płaszczyźnie fizycznej, ponieważ, nagle zaczęło mi brakować niemal tchu. Zupełnie jakbym została przeładowana energią. Czułam, jak ta fala rozchodzi się po całym moim ciele i podąża od czubka głowy aż po palce moich stóp. Wstrząsnęły mną dreszcze i miałam świadomość, że przeżywam właśnie coś niezwykłego. Trudno mi powiedzieć, co niesie ze sobą ta energia. Wiedziałam jednak, że jest to potężna dawka jakiś informacji, czegoś co ledwo udźwignęłam. Jeżeli ktoś kiedykolwiek miał sen o lataniu, które zdarzają mi się dosyć często, to poczułam podobny rodzaj doznań, jak te, kiedy się wznoszę. Przepełniała mnie radość i lekkość. Patrzyłam w sufit a istota cały czas przekazywała mi tę energię. W końcu przestała. Zauważyła chyba moją niepewność, zwłaszcza, że rozpoczęła ten proces, nie pytając mnie nawet o zgodę. Wydało mi się, że chce z wszelką cenę chce mnie przekonać do siebie i swoich pozytywnych zamiarów. Wiedziałam, że nie stanie mi się krzywda, ale całe to zdarzenie nie miało raczej przyjacielskiego charakteru. Czułam, że istota musi po prostu przekazać, to co przesłała i sama nie ma na to większego wpływu. Aby przybliżyć mi swoje „ludzkie”  oblicze istota pokazała mi, że potrafi się zmieniać. I nagle gadzia ręka zamieniła się w zwyczajną ludzką rękę. W głowie usłyszałam, żebym się nie bała i dotknęła tej ręki. Tak też zrobiłam. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Ot,  męska ręka. Nie wspomniałam chyba jednak o tym, że poza tą ręką reszta ciała istoty miała nadal postać gadzią. Podejrzewam, że w celu zdobycia mojego zaufania, istota po chwili przekształciła się w całości w ludzką postać. I oto naszym oczom ukazała się postać około czterdziestoletniego mężczyzny, właściciela blond włosów i takowych wąsów. Dostałam informację, że oni potrafią zmieniać się w ludzi i mogą przybierać nasz wygląd. Nie wiem, na czym polega ta technologia, czy jest to genetyczne uwarunkowanie tych istot, ale na tę wiadomość i widok zostałam niemal rażona piorunem. Jak to? Przylatujecie na naszą Ziemię, macie takie pojazdy, o których my możemy tylko pomarzyć i jakby tego było mało, potraficie wyglądać tak jak my. Czy to oznacza, że idąc ulicą, spotykamy każdego dnia dziesiątki obcych i nawet nie zdajemy sobie  z tego sprawy? Czy to oznacza, że sąsiad z naprzeciwka, za dnia przykładny obywatel, nocą wsiada do swojego latającego talerza i penetruje kosmiczne przestworza? W tym momencie pojawiło się w mojej głowie wiele komicznych, ale i poważnych pytań. Okazało się bowiem, że oni istnieją. Dostałam namacalny dowód na moim osobistym terytorium. Nie mam tu na myśli bynajmniej powierzchni salonu, gdzie miała miejsce niezwykła konwersacja, ale chodzi mi o wiele bardziej intymne miejsce. Zaatakowana została moja głowa. Nie znałam metody, żeby powstrzymać przepływ energii, którą zostałam potraktowana. Nikt mnie nie pytał o zdanie, czy chcę dostać te wiadomości. Istnieje chyba jednak jakaś przyczyna, dla której je otrzymałam. Niestety do tego będę musiała chyb użyć już własnych możliwości. Widocznie otrzymałam tylko narzędzie, a o jego wykorzystaniu muszę już zadecydować sama. Z drugiej strony, nie wiem dlaczego akurat mnie powierzono takie zadanie. W końcu, gdybym się uparła, mogłabym nawet zanegować prawdziwość tego doświadczenia, zrzucając to na karby przywidzeń, halucynacji, czy innych zaburzeń umysłowych, o które wolałabym się jednak nie podejrzewać. Nie pozostaje więc nic innego jak mieć bardziej otwarty umysł, a na pewno przytrafią mi się okazje, kiedy będę mogła wykorzystać te informacje. Gdy tylko przypomnę sobie siłę, z jaką istota wtłaczała we mnie tę energię, wiem, że  nie robiła tego na darmo, ale miała ku temu jakieś bardziej zawoalowane powody. I co więcej, sądzę, że były one istotne. Moja głowa została przecież niemal sparaliżowana tym ogromem siły. Pewnie dostałam tylko tyle, ile mogę otrzymać. Istocie nie zależało na tym, by mnie wykończyć swoim przekazem. Myślę, że liczy na mnie jako na swój kanał, gdzie będzie mogła przelewać swoją wiedzę. Mam nadzieję, że uda mi się odkryć cel, w jakim to wszystko się stało.

Doświadczenie skończyło się w niewyjaśniony dla mnie sposób. Chodzi o to, że nie pamiętam momentu, w którym istota odeszła salonu. Czy jej towarzysze wrócili po nią? Czy odleciała sama? Nie mam o tym najmniejszego pojęcia. W głowie został tylko zapis zdarzenia opisanego powyżej. Myślę, że później nie zdarzyło się nic ważnego, o czym powinnam pamiętać.

1 Gwiazdka (nie podoba mi się)2 Gwiazdki (słabe)3 Gwiazdki (średnie)4 Gwiazdki (całkiem fajne)5 Gwiazdek (super!) (Brak ocen)
Loading...