Świat nieźle się rozkręcił, wirujemy na zwariowanej karuzeli życia. W tym szalonym pędzie wiatr rozwiewa nam myśli, tracimy wątki, gubimy swoje pamiątki… Przewraca nam się w głowach i nie tylko… ;) Znaczna większość z nas, oderwana od swoich korzeni, po omacku szuka swojej tożsamości, depcząc swoich przodków kości… (Śmiesznie mi się dziś rymuje, chyba autora „Dziadów” czuję ;) ) Ludzkość jest na etapie mitycznej Wieży Babel, totalnego pomieszania kultur, języków, tradycji. Jemy egzotyczne potrawy, które nie zawsze nam służą, mówimy w obcych językach, przy tym języka ojczystego dobrze nie znając. Trochę to plastikowe, płytkie…
Mówią, że nie da się dobrze wystartować w górę bez solidnej podstawy. Drzewo nie urośnie wysoko, będzie wątłe, nie wyda pożywnych owoców, dopóki porządnie nie ukorzeni się w ziemi. Naród dopóty będzie istniał, dopóki będzie kultywował zwyczaje swoich przodków.
A tu proszę! Polscy fani Wicca trąbią, że niedługo Samhain, jedno z najważniejszych świąt Celtów. W tradycji celtyckiej w tym czasie dopełnia się obrót Koła Roku i rozpoczyna Nowy Rok. Z tego powodu noc z 31 października na 1 listopada nie należy ani do nowego ani do starego roku i jest bardzo szczególna. To uroczyste wiccańskie święto zbiega się z naszymi rodzimymi Zaduszkami.
Celtowie wierzyli, że tej nocy świat zmarłych znajduje się najbliżej świata żywych, a byty z innych wymiarów przechodzą na stronę śmiertelników. W związku z tym gaszono paleniska i pochodnie, aby domy wyglądały na opuszczone. Na gankach wystawiano jedzenie, aby dusze posiliły się i mogły odejść. Na polach zaś rozpalano ogniska, by wskazać duszom drogę do ich domów a jednocześnie wyprowadzić je z osad. Odprawiano rytuał ku czci zmarłych i proszono ich o opiekę w czasie trudnych, zimowych miesięcy. Na stosach palono mięso i plony. Bywało że płonęli także ludzie poświęceni w darze dla bóstw, brrrr….
Była to jedyna noc, kiedy dusze osób, które odeszły, schodziły powrotem na ziemię i mogły przebywać wśród żywych. Duchy dobre przychodziły do swoich dawnych domów i odwiedzały bliskich przy zastawionych do wieczerzy stołach. Były jednak i takie duchy, których jedynym celem było znalezienie wśród żywych ciała, które mogłoby im służyć jako przypomnienie dawnych ziemskich uciech. Aby odstraszyć tego rodzaju złe duchy, przebierano się w straszne kostiumy i zakładano przerażające maski.
Dziś Irlandczycy dla uczczenia celtyckiego nowego roku palą wielkie ogniska i organizują pokazy fajerwerków. Ta celtycka tradycja świętowania tej szczególnej nocy w swojej groteskowej i zabawnej formie przyjmuje się coraz bardziej w Polsce. I tak oto dziś każda trendy Lady Wicca pędzi na swej miotle do pobliskiego warzywniaka, by kupić dynię, którą to po wydrążeniu stylizuje na szczerzący się, straszny łeb. Ustawia wydrążoną dynię w centrum domu i podświetla świecą w nadziei, ze to niecodzienne remedium odstraszy wszelkiej maści mary, które mogą nawiedzić dom podczas tego święta.
Warto przy tym wiedzieć, że dawni druidzi do tego celu zamiast dyni używali
ludzkiej czaszki.
Idąc za tym tropem, coby pazurków sobie zbytnio nie ubrudzić, proponuję skorzystać z możliwości, jakie niesie nam współczesny przemysł ezoteryczny i użyć do tego… świecy w kształcie czaszki.
Zobacz więcej świec do rytuałów >>
Dlaczego cudze chwalimy, a swojego nie znamy? Jakiem rodowita Słowianka, obrałam sobie za szczytny cel przywrócenie Ciebie, Drogi Czytelniku, na drogę zdrowo-myślenia i pragnę przypomnieć o Twoim słowiańskim pochodzeniu i tradycji! To ciekawe, jak mało w swojej istocie różni się ona od wspomnianej wyżej celtyckiej tradycji. Dlaczego by z niej nie czerpać?
Istnieje zasada, że im bardziej w danej społeczności powszechne są praktyki szamańskie, rytuały wywodzące się z tradycji to tym bardziej ugruntowany i rozwinięty jest również i kult przodków. Jako, że szamanizm tkwi u źródeł wszystkich religii, to my Polacy, jako naród wielce religijny, mamy go wyssanego z mlekiem matki. Chcąc nie chcąc każdy z nas pamięta „Dziady” Mickiewicza i opisany tam niezrozumiały i tajemniczy dla nas współczesnych obrzęd. Dzieło naszego wieszcza daje nam zaledwie szczątkowe wyobrażenie o pradawnym zwyczaju czczenia zmarłych.
Dziady to potężny obrzęd na cześć naszych przodków, i właśnie to jest istotą świętowania nocy z 31 października na 1 listopada.
Wtedy to organizowano uroczyste uczty na grobach lub w opuszczonych domostwach niedaleko cmentarzy. Nieodzownym elementem biesiady były trunki wszelkich odmian, które – niczym szamański wywar – miały za zadanie przenieść biesiadujących w inne wymiary ;). Na samych cmentarzach często rozdawano biednym bochenki żytniego i pszennego chleba. W zamian za to ubodzy mieli słać ku niebiosom „zdrowaśki” za konkretne dusze, także te, o których nikt już nie pamięta, tzw. dusze „puste”. Resztki uczty pozostawiano na mogiłach dla okolicznych żebraków.
Istniało przekonanie, że jeśli podczas posiłku któremuś z biesiadników łyżka wysunęła się z ręki i upadła pod stół, wierzono, że to zmarli ją porwali, chcąc się najeść i podnosząc łyżkę na jej miejsce kładziono kawałek chleba. Po zakończeniu wszelkich obrzędów na stole pozostawiano chleb, sól i nóż, aby odwiedzający domostwo zmarli na pewno nie odeszli głodni.
Autorstwa Stanisław Bagieński (https://bcul.lib.uni.lodz.pl/dlibra/publication/73/edition/50/content?ref=desc) [Tygodnik Illustrowany № 44, 1904</a> (p. 67], Domena publiczna, Link
Ze względu na przybyłe zza światów dusze, wiele czynności w tym czasie było objętych zakazami. Nie wylewano wówczas przez okno wody po myciu naczyń, bo przez przypadek można było oblać nią zbłąkaną duszę przechodzącą przy domu. Nie uderzano też pięścią w stół, bo wierzono, że właśnie w jego blacie chowali się przybyli zmarli. Wystarczyło za to zapukać delikatnie w spód stołu, by poprosić tym samym dusze zmarłych o ochronę przed nieszczęściami.
Odpukać w niemalowane… Skąd my to znamy? :) Słowianom chodziło o okazanie wdzięczności przodkom i zachowanie ich w swojej pamięci.
Idąc śladami tej starej jak świat tradycji, proponuję noc z 31 października na 1 listopada uczcić pięknym rytuałem. Oto opis:
- Zaproś grono przyjaznych Ci osób na uroczystą kolację. Poleć im zabrać zdjęcia zmarłych krewnych. Niechaj każdy zabierze ze sobą ulubione zmarłych potrawy i napoje, nagrania muzyczne, drobne pamiątki, książki itp.
- Stół w pokoju gościnnym nakryj płóciennym obrusem do wspólnej wieczerzy, ustaw kwiaty, zapal świece. Roznieć dym z kadzideł, który będzie Waszym łącznikiem ze światem zmarłych. Pamiętaj, że tej nocy będziecie gościć również duchy przodków, więc i dla żadnego z nich nie powinno zabraknąć zastawy. Poczuj się jak szaman, mistrz ceremonii, który swoją opieką otacza przestrzeń, którą stworzył.
- Kolacja powinna się składać z prostych tradycyjnych dań – słodkich lub białych w kolorze: kasza, mleko, mak, twaróg, kluski, miód (ten pitny również ;) ). Właśnie te potrawy noszono wedle dawnego zwyczaju na groby swoim zmarłym.
- Spożywając ulubione potrawy i napoje zmarłych ciepło wspominajcie tych, którzy odeszli. Taka postawa ma służyć doświadczeniu bliskości ze swoimi przodkami, ale też pozwala uzyskać ich przychylność.
- Niechaj każdy z uczestników podnosi się i wygłasza toast za swojego zmarłego, wspomina głośno chwile wzruszające, miłe, radosne… To, za co chciałby podziękować danej duszyczce. Ważne, aby wszelkie żale puścić w niepamięć. A kończąc opowieść, niechaj wzniesie toast: „Chwała Antoniemu!… Ojcu Świętej Pamięci mojemu..” – tak bym rzekła ja, i chlup! Łyka wódeczki :) „Chwała mu, chwała!” – odpowiadają chórem uczestnicy wieczerzy.
- Pamiętaj, aby pomiędzy toastami zachęcać biesiadujących do tańca przy utworach dawnych, przy których bawili się nasi zmarli. To znacznie podniesie wibracje, zagęści energię i pomoże nawiązać kontakt z duszami.
- I dopiero, kiedy odpowiednio przyjmiecie, z szacunkiem i miłością potraktujecie tych, którzy przybyli z Zaświatów, możecie dowiedzieć się o swojej przyszłości – korzystając z ich wiedzy i mądrości.
Żadna rasowa Czarodziejka czy też Mag nie przepuszczą zapewne tak wyśmienitej okazji do powróżenia. W końcu to wyjątkowy moment, kiedy zaciera się granica między światem żywych i duchów… Moment, kiedy nasi słowiańscy praprzodkowie szepcą nam do ucha mądre podpowiedzi, przez niektórych zwane intuicją.
Kocham naszą tradycję!