Mam wrażenie, że tzw. cywilizowany świat boi się samotności, jak diabeł święconej wody. Dzisiejszy świat jest hałaśliwy, aktywny, agresywny, stale jesteśmy zalewani najróżniejszymi bodźcami zaczynając od wczesnych godzin porannych w ramach dla „rozbudzenia”, kończąc na późnej nocy, gdzie być może w głowie kotłują się jeszcze myśli o pracy, problemach lub ostatniej imprezie…
Oto co o samotności napisał włoski terapeuta Valerio Albisetti w książce „Dobrodziejstwo samotności”:
„Samotność istnieje, o ile towarzyszy jej cisza. Cisza, w której wyraźnie słychać głos wewnętrzny.
Nawet odgłos rozmów zagłusza intymny głos osobowości.
Tak rozumiana cisza nie jest milczeniem, niemożnością mówienia, jest nowym językiem.
W podobnym społeczeństwie do naszego, w którym wszyscy mówią, pokazują się, krzyczą, robią szum, uniemożliwiając sobie w ten sposób rzeczywistą komunikację z innymi, cisza staje się sferą, w której może zaistnieć prawdziwa mowa, mogą nastąpić poważne, jeszcze nieznane, odmienne, alternatywne przemiany.
Reasumując, cisza jest najbardziej radykalną formą mowy.”
I raz jeszcze V. Albisetti:
Samotność nie jest możliwa do przekazania.
Samotności nie można komuś dać.
Samotność jest tajemnicza.
Samotność jest świadomością.
Samotność sprawia, że jest się jedynym i niepowtarzalnym.
Samotność jest bogactwem, pełnią.
Samotność jest prawdą.
Samotność zmienia.
Samotność daje niezależność.
Samotność demaskuje fałsz.
Samotność wyzwala.
Samotność to głębia.
Samotność jest prawdziwym rozumieniem.
Samotność jest prywatna.
Samotność otwiera na innych.
Samotność nosi cechy rewolucyjne.
Samotność jest wyrazem sztuki.
Samotność zbliża do Boga.