Podczas jednego z zabiegów Reiki zauważyłam nad swoimi dłońmi unoszące się pasemka mgiełki, jak cienkie smugi dymu. Pomyslałam „chłopak mi się fajczy” i zapytałam go, czy wszystko w porządku. Powiedział, że tak, więc spokojnie kontynuowałam zabieg i obserwowałam te pełgające smugi. Od tamtego momentu bardziej zaczęłam zwracać uwagę na wizualny odbiór aury, bo smugi, które widziałam, to był ruch mojej aury, a konkretnie jej pierwszej warstwy, tzw. ciała eterycznego. Przy przytłumionym świetle na jasnym lub ciemnym tle można spróbować dostrzec ruch ciała eterycznego. Najlepiej sprawdzała się ta metoda, kiedy na studiach siedziałam na wykładach. Wtedy też czasami udawało się dostrzec także i drugą warstwę aury, tzw. ciało emocjonalne, które przypomina wyglądem kolorowe obłoczki. Sceptykom proponuję następujące ćwiczenie: na jasnym lub ciemnym tle spojrzeć z odległości ok. 20cm na swoje dłonie, palcami skierowane ku sobie, a właściwie – na pustą przestrzeń pomiędzy nimi. Zbliżyć palce do siebie, potem je oddalić, podnosić najpierw jedną, potem drugą dłoń – w dalszym ciągu z palcami skierowanymi ku sobie – i obserwować przestrzeń między nimi. W tym ćwiczeniu sama używam wycelowanych w siebie palców wskazujących i delikatnie kręcę nimi młynka. Można też złączyć kciuk i palec wskazujący i obserwować przestrzeń pomiędzy nimi w miarę ich zbliżania i oddalania. Ćwiczenia są sprawdzone i nawet sceptyczne osoby muszą przyznać, że same też to widzą :)